piątek, 20 stycznia 2012

magiczna Meghalaya

Meghalaya, to zdecydowanie jeden z najjaśniejszych punktów mojej podroży.
bylem tam w styczniu.
Żyją tu super-przyjaźni ludzie Khasi, uśmiechnięci, gościnni i pomocni, jedni z najwspanialszych jakich spotkałem.

pranie w rzece, kolo cherrapunjee

ostrosc uciekla.
mila pani ktora poznalem na targu, opowiadala mi o historii okolicy

jazda z brzytwa

Żałuje ze nie zostałem tam dłużej, ale styczeń był tam chłodny, a ja raczej nie przygotowany na zimno ; )
miałem w planach tam wrócić jeszcze podczas tej podroży, z rożnych przyczyn się to nie udało, na pewno następnym razem i to na dłużej...

"zywe mosty" uformowane z korzeni drzew przez miejscowa ludnosc, niesamowity widok, jak z wladcy pierscieni!











piątek, 6 stycznia 2012

znow w Indiach


W kierunku Indii
Wstalem wczesnie rano złapałem taxe na dworzec, a tam prawie mnie rozdarli miedzy dwoma autobusami do Bhairawy. Wsiadłem do tańszego o 5rupii : )  podroz miala trwac 8godzin (wdg pomocnika kierowcy) trwala 9,5godziny pewnie dlatego ze zaraz po skompletowaniu autobusu i wypelnieniu dachu wszelkimi workami z warzywami, które u nas jada ciężarówkami pojechaliśmy zmienic kolo.. Podroz upłynęła mi na śnie. Na siedzeniu kolo mnie może 17letnia dziewczyna spala z glowa na moim ramieniu.  Potem ww dziewczyna pokierowala mnie jak mam jechac na granice i zegnaj wyluzowany Nepalu!! Witajnie nieokiełznane i zawsze zaskakujace Indie!! Formalności i od razu jakis koles mnie przejal. Powiedziałem mu ze chce do ubikacji zaprowadzil mnie do jakiejs ciemnej ulicy i przybytku w którym poczułem Indie nozdrzami : ) Koles chciał oczywiście mnie naciac na kase żebym jechal taxi do Gorakhpuru (skad miałem pociag dalej)  ściemniał ze autobus jedzie 4godziny i nie zdaze naa pociag, jechal 2godz i 20minut.

welcome to India :)



Gorakhpur, czyli za co kocham Indie ; )
Wysiadlem z autobusu kolo stacji kolejowej przed 21, miałem jeszcze ponad 2h do nocnego pociągu do Varanasi. Miasto tętniło zyciem. Wszelkie pojazdy przesuwaly się w kazda strone. Muzyka piszczala wysokimi tonami z nieznanego kierunku. Ludzie bladzili jakby bez celu. Rikszarze na swoich zdezelowanych rowerach w obszarpanych strzepach ubran pluli betelem. Ostre zapachy dochodzily do moich nozdrzy ze wszystkich stron. Z jednej smażone wprost na ulicy potrawy. Z drugiej ostry zapach amoniaku z rynsztoku do którego wypróżniali się mężczyźni.
Podczas moich wcześniejszych podrozy do Indii spędziłem w tym kraju ponad 5miesiecy, myślałem ze nie dam się zaskoczyc. A jednak, po spokojnym Nepalu Gorakhpur to istne jego przeciwieństwo!! Indie w pigułce! Wszedłem na stracje a tam dosłownie wszedzie spali ludzie, trzeba było uważać żeby nie zdeptac kogos..  Załadowałem się do sleepera, na gorne kojo, nastawiłem budzik i spac. Pociag był spóźniony tylko ok. 3godziny..

Varanasi
Uczepil się mnie facio maly ze mi pomoze znaleźć hotel, ok.. ale wiecej było łażenia niż czegokolwiek innego wiec go spławiłem, tak mi się przynajmniej wydawalo. Odnalazłem guest house w którym nocowalem kiedys, a który bardzo dobrze wspominałem, Swastik ; ) i jak dobilem targu z właścicielem pokazal się facecik co mnie prowadzil wczesniej ( liczyl na prowizje ze niby on mnie tam przyprowadzil, tak to dziala w Indiach) pogoniłem go, az przestal utykac ; ) hotelik miesci się zaraz u wejścia do labiryntu uliczek i niee musialem bladzic, a mam slaba orientacje i tendencje do gubienia się..
Wieczorem byłem umowiony z Mariuszem którego poznałem na forum travelbit.pl. Wiadomo jak się dwoch polakow spotka na drugim koncu swiata to trza to uczcic. Wspomniałem ze widziallem kiedys program o Aghori Baba czyli kolesiach którzy jedza niedopalone zwloki gdzies kolo Varanasi. Wpadliśmy na pomysl ze ich poszukamy. Dopiliśmy rum i w droge ; ) łaziliśmy wśród stosow z palącymi się cialami, których w nocy jest o wiele wiecej. Zapach grilla. Zupełnie inny klimat niż w dzien. Próbowaliśmy zasięgnąć info od kolesi obsługujących stosy, dostawaliśmy jakies sprzeczne info. Poszliśmy wzdłuż Ghatowi, ale po czasie uznaliśmy to za bezcelowe i zawróciliśmy. Miejsca w dzien wypelnione ludzmi teraz swiecily zupelna pustka, niezły kontrast. Poszlismy spac, ktos nam wczesniej powiedział żebyśmy o 6 przyszli. Po 5 już szwedalismy się po okolicy ghatu kremacyjnego. Nieestety7 poszukiwania spełzły na niczym. Potem jak już sam szedłem rozmawiałem z jakims mezczyzna który mowil ze Aghori Baba ciezko teraz spotkac, ze jest to prawie niemożliwe, bo niewielu ich zostalo, jeśli wogule jacys.. Ciekawie było zobaczyc Manikarnika Ghat w nocy.. Z Mariuszem spędziłem kilka dni, po czym on pojechal w swoja strone (pozdrówka Kolego : ))

kilka fotek z nad Gangesu:
Good Baba

facet lepi placki nad rzeka, czyli niepotrzebna stolnica..

masażyści odpoczywaja

A ja musialem zrobic to czego nie lubie, zakupy, tyle czasu to pochlania, te targi.. Miałem kupic jakies szmaty, nie udalo się, wydawaly mi się za drogie. Kupilem rzezby z marmuru, których nie miałem w planie.. Jak zwykle… potem chciałem wyczaic gdzie jest poczta i jak wysłać paczke itp.. Wypytywałem ludzi, znalazłem poczte, ale się okazalo ze paczke mogę wysłać tylko z głównego oddzialu. Jakis chlopek dziwny powiedział ze mnie zaprowadzi, węszyłem w tym podstep, ze podliczy mnie potem niezle, jak tu maja w zwyczaju. Szliśmy, potem wzięliśmy riksze. Na poczcie wszystkiego się dowiedział, potem wsadzil mnie w riksze, wytargowal cene i popatrzyl na mnie caly czerwony. Pomyślałem “oho, teraz się zacznie” a ten zmieszany zapytal czy mogę mu dac 10rupii (68groszy) na riksze bo stad ma do domu daleko. Jak mu dawalem te 10rupii dziękując za pomoc, ten jeszcze przepraszal ze nie powinien nic ode mnie brac. I to było w Varanasi!! Nastepnego dnia spakowałem pudlo i na poczcie byłem 16.10, kolo w okienku powiedział mi ze do 16 czynne, ale inny powiedział żebym poszedł szybko zszyc naprzeciw. Tak zszyc. Naprzeciw poczty urzęduje w pokoiku facio co paczke zawija w plotno które zaszywa, a na szwach stawia pieczecie, tak jak u nas dawniej się stawialo na listach, żeby nikt postronny nie czytal. Wróciłem na poczte, z ktorej zamknieciem czekali na mnie, dzieki mojemu nowemu koledze, który był tam kims waznym chyba. Mily koles, wszystko załatwił za mnie, dostalem kwit, zapłaciłem, podziękowałem i pożegnałem się...

poniedziałek, 2 stycznia 2012

jeszcze Nepal


Pokhara
Po trekingu spędziłem 10 dni w Pokharze. Trafilem dobra miejscowke, hotel się nazywal Tranqility. Dom otoczony zadbanym ogrodem. zawsze usmiechnieta pani zarządzała.
Pewnego dnia poszedłem sobie połazić nad jeziorko od strony polnocnej, usiadłem i gapilem się w wode dookoła prawie zadnych ludzi.. Chwile pozniej zjawila się kolo mnie jakas para, po książce zauważyłem ze Polacy. Zacząłem rozmowe, Wojtek i Iwona chcieli isc popływać na lodce, ale powiedziialem im o bhang lassi, na które się razem udaliśmy. Bhang lassi to jogurt, szejk z dodatkiem rosnącej na pobliskich wzgorzach marihuany. Wieczor był ciekawy ; )
Kilka dni po mnie zjawili się Krysia i Lukasz, których zostawiłem w Manangu, wraz z Philem i Ilham, małżeństwem irlandzko- marokańskim, którzy od razu zdobyli moja sympatie. Swietni ludzie. Dni nam upływały na lenistwie. Jako ze Lukasz i Ilham mieli urodziny w odstępie 2dni trzeba było to uczcic. Krysia i Phil odwalili kawal dobrej roboty, przygotowując wszystko. Było ciasto z dedykacja, rum z kola.. A ja przyniosłem bhang lassi full Power, które było na deser ;; ) po czym poszliśmy do restauracji w ktorej się dzialooo : ) dni leciały,  nie moglem wyjechac z Pokhary, w koncu się zebralem i ruszyłem sam…

Kathmandu
W Katmandu poszedłem do ambasady Indii, miałem na uszach słuchawki, Bad Relligion wesolo mi przygrywalo. Minalem uzbrojonych gliniarzy w kaskach i z tarczami, ale nikt mnie nie zatrzymywal, totez nie zwróciłem na nic uwagi. Nagle zobaczylem za soba tlum biegnący z cegłówkami, przylgnąłem do muru. Obrzucili samochod. Okazalo się potem ze zabito jakiegos polityka i jego zwolennicy protestowali, tzw strajk, co tutaj jest czeste, wtedy wszystko musi być zamkniete, samochody nie mogą jeździć. Nniewazne ze masz w dupie polityke itp., każdy musi brac udzial w strajku bo inaczej otwarty sklep zostanie zdemolowany, auto rozwalone itp. Po Thamelu biegaly grupki strajkujących, nieliczne otwarte sklepy w poplochu zamykaly na szybko rolety, zabawne to było..


Któregoś dnia blakalem się po Durbar sqare, jakis przewodnik mi powiedział ze jak chce zobaczyc Kumari to zaraz wyjdzie. Kumari to zywa bogini. Dziewczynka która nie miala jeszcze okresu i u ktorej nie stwierdzono zadnego innego krwawienia. Zyje w palacu jako bogini do pierwszego krwawienia, potem jest zamieniana na inna. Wszedłem na dziedziniec nieduzy. Pelen golebi i z garstka ludzi wpatrzonych w puste okno. Jakis facet mowil ze teraz można robic zdiecia. Po kilku minutach krzyczal spanikowany żeby schowac aparaty bo zaraz wyjdzie. Obsral mnie golab. W oknie ukazala się przebrana może 9 letnia dziewczynka pokiwala się z 20sekund i się schowala… no coz, widziałem bogini..

pare zdjęć z Durbar Sqare, Kathmandu





Przenioislem się na tzw Freak street, kolo Durbar sqare, ulice na ktorej w latach 60 czy 70 przedawkowalo paru hipisow, sama nazwa mowi wiele, dzis pozostala chyba tylko reputacja. Bardziej kameralnie niż na Thamelu, po kilku dniach znasz ludzi którzy tu mieszkaja, czas plynie duzo szybciej, praktycznie nie spędzałem czasu w pokoju. Duzo taniej tu jest. Poznałem Pawla, Ole i pare innych osob. Na wigilie zrobiliśmy pierogi ruskie, a Krysia ugotowala barszcz ukrainski, pyszne jedzenie, stwierdziłem ze najlepsze jakie jadlem w Nepalu ; ) wigilia w miedzynarodowym towarzystwie u Pawla. Jednak najwięcej było polakow..
W boze narodzenie odwiedziłem Pashupatinath, swiatynie hinduskie i miejsce kremacji. Zgłodniałem i kupilem sobie chipsy które ze smakiem zajadałem….do czasu  az jednooka malpa mi ich nie wyrwala z rak, byłem w szoku, kurde!
Pashupatinath. przygotowywanie do kremacji

Pashupatinath. kremacja zwlok.

Byłem tez w Patanie i Bhaktapurze, szczególnie ten ostatni zrobil na mnie wrazenie. Wjazd jest drogi, ok. 12euro….ale polak potrafi ; ) dostalem bilet od Tomka i Ani (dzieki wielkie!!) ktorych poznalem pod ambasada Indii, wazny jeszcze jeden dzien, pojechałem z Olą najpierw wszedłem ja potem ona, kupa kasy zaoszczedzona, ale jednak fajnie by było tutaj przyjechac na dłużej, nastepnym razem..

Swayambunath, pare fotek:



Sylwester upłynął na koncercie Naya Faya, punk, ska, reggae, zajebiscie,  czulem się jak w Liberte w czeskim Cieszynie, albo jak na pierwszych punkowych koncertach na których byłem w latach 90tych w Biłgoraju. O 00.30 już byłem w pokoju po imprezie.

No i tak oto pobilem rekord z Pokhary, bo w Kathmandu spędziłem ponad 2tygodnie.
Pisze to wlasnie przed dzien mojego wyjazdu do Indii… Smutno, szczególnie jak się  zegnalem  z Philem i Ilham. W podróżowaniu chyba to jest najgorsze, poznajesz swietnych ludzi których możesz już nigdy nie zobaczyc, mam nadzieje ze w tym przypadku będzie inaczej. Z pozostałymi się spotkam w Indiach. Był to naprawde fajny czas i super ludzie…
czas na Indie…