piątek, 23 marca 2012

Delhi ostatki

Do stolycy przyjechalem, sam nie wiem czemu z tydzien przed odlotem. Zdecydowanie tyle czasu w Delhi to za duzo, to miasto, choc je bardzo lubie jest meczace na dluzsza mete. Obliczylem ze podczas wszystkich moich podrozy do Indii spedzilem w tym miescie juz ponad miesiac!!
Szukanie miejscowy zajelo mi jak zwykle troche czasu, w glówkach im sie poprzewracalo, ceny z kosmosu. Zatrzymalem sie w koncu w tym hoteliku co poprzednio, po dlugim targowaniu sie ze smiesznym kolesiem, ktory mowil jak gumiś, przy czym udawal powaznego biznesmena :). 
Main Bazaar od mojej ostatniej wizyty rowno 2lata temu zmienilo sie baaardzo!! Wyjezdzalem przed Commonwelth Games ktore mialo sie odbyc w Delhi. Dzielnica Paharganji miesci sie tuz kolo jednego z najwazniejszych dworcow w stolicy stad wielki remont, ktory w polaczeniu z owczesnym upalem stawal sie niezlym koszmarem. Poszezono ulice, wyburzajac fasady budynkow, pamietam dobrze jak wtedy mozna bylo ludziom do domow zajrzeć :) 
Teraz ulica pokryta asfaltem. Wszystko bardziej cywilizoane sie wydaje, oczywiscie tylko na pierwszy rzut oka :)



W Starym Delhi wstapilem do Mcdonalda ciekawy co tam maja. Dla niewtajemniczonych, jest to dzielnica muzulmanska, wiec wieprzowiny nie podaja, hindusow tez jest troche, wiec wolowina tez odpada.. jedyne mieso jakie mieli to kury i ryby chyba. Spory wybor wegetarianskiego zarcia, wiec wzialem wegeburgera z frytkami i kola. Kurwa, po zjedzeniu i wypiciu napoju uswiadomilem sobie ze byl w tym kubku lód. no i znow tradycje podtrzymalem, nastepnego dnia zatrucie, choc nie tak mocne jak te ktorego doswiadczylem 2lata temu..





Ostatnich kilka dni w Delhi spedzilem z Ola, ktora miala samolot dzien po mnie. 
No i zakupy, cos czego straaasznie nie lubie robic przed odlotem, od sfixowania ratowala mnie whisky z kolą ;) wieczorami przesiadywalem na dachu sluchajac opowiesci życia dwóch kolesi pracujacych w hotelu. i historia z zakupów: lazilismy z Ola i chcialem kupic torbe zeby zmiescic zakupy. ogladalem jakies wystawione przed sklepik. zauwazylismy lezacego na nich niemrawego szczura :) wlasciciel zaczal go okladac kijkiem po czym probowal wyrzucic, ciulną nim prosto w Ole :D facet nienawidzil szczurow, bo niszczyly mu towar..

No i tak dobrnalem do konca. Rano zlapalem metro na lotnisko. Odprawa i niedlugo potem siedzialem w samolocie Lufthansy do Monachium, tam godzina i samolot do Warszawy. Wychodzac juz po odbiorze bagazu koleś mnie wylowil z tlumu i na kontrole :)
po 4,5 miesiacach witamy w Polsce :)

środa, 21 marca 2012

z Majuli z przystankami do Delhi


kiedy szedlem z satry na autobus rzegnali mnie wszyscy, poczawszy od sklepikarzy u ktorych robilem codzien zakupy, konczac na mechaniku z ktorym kiedys zamienilem ze 2zdania, ten zaprosil mnie na szklaneczke whiski :) zatloczonym promem ktory szczesliwie i tym razem nie zatonął dotarlem na staly lad, kolejny autobus i znalazlem sie w Jorhacie, gdzie planowalem spedzic noc. zatrzymalem sie podobno w najlepszym hotelu w miescie :) 35zl za noc, gdzie recepcjonista silil sie na brytyjski akcent, typu kilo kluskow w paszczy. tu budzilem juz ekstremalne zdziwienie jarajac na balkonie bidi (najtansze szlugi bez filtra dla najbiedniejszej biedoty, zrobione z liscia).


uliczny sprzedawca chilly i czosnku

w autorikszy

duma :)


rano nastepnego dnia zlapalem autobus do Tezpuru gdzie mial na mnie czekac Prasant, ktorego poznalem pare tygodni wczesniej na wyspie, sie skumplowalismy i zapraszal mnie do siebie do domu. autobus sie zatrzymal gdzies, powiedzieli mi ze to tu, to wysaidlem, zaraz kolo mnie sie zrobilo zbiegowisko, jacys faceci nabili chillium i czestowali :). okazalo sie ze jestem gdzie indziej, wziaalem riksze i dotarlem spozniony niezle,Prassant (wlasciiciel busa) czekal na mnie i nie zdawalem sobie sprawy ze jest z pasazerami, ale wszyscy wydawali sie byc zadowoleni. Tak w milej atmosferze dotarlem do Dhekajuli, wszyscy naokolo zdziwieni, dowiedzialem sie ze nie pamietaja by do ich miasteczka zawital kiedykolwiek jakis bialy. wstapilismy do knajpy. Prasant zaproponowal wódkee z woda, powiedzialem ze wole czysta (ciezko wytlumaczyc czemu nie chce pic wody, wiec wole mowic ze po prostu tak wole, tak lubie) i dostalem wódke z lodem (z wody niewiadomego pochodzenia :)) i kurde. najlepsza paneer masala w zyciu, po prostu pyszna!
Dotarliśmy do domu, poznalem  cala rodzine. Corka  Prasanta, 3,5letnia Meghna, najswietniejsze dziecko swiata, totalnie inteligentna, nie opuszczala mnie na krok, zawsze zadowolona, tlumaczyla mi cos po ichniemu, pokazywala.


Meghna

Okazało sie ze idziemy zaraz na wesele :). wczesniej pojechalismy na motorze do sikha, kolegi mojego gospodarza. produkuje on czesci do fabryk herbaty. co chwila z Prasantenm jechalismy do baru na wóde z woda sodowa. na wesele dotarlismy juz gotowi, tzn on, bo hindusi jak juz wspominalem maja slabiutkie glowki. Wszyscy zadowoleni... oprocz żony mojego kumpla, ktora jak sie dowiedzialem nie lubi jak on pije. Patrzyla na mnie jak na winowajce, dziwnie sie czulem, ale Prasant zapewnial ze wszystko ok.
Wesele nudnawe, nic sie nie dzialo, na szczescie co chwila chodzilismy do pobliskiej knajpy, bo na imprezie prohibicja. Panna mloda siedziala i pozowala do zdjec. Pana mlodego przedstawiono mi pod budynkiem, hmm nie wygladal na szczesliwego...
Nastepnego ranka  pokazano mi okolice. Bylem u jakiejs rodziny w domu na wsi, pokazywali mi koguty, ktore biora udzial w walkach :) bylismy tez z Prasantem w kilku knajpach, wszyscy super mili.
Chcieli zebym zostal dluzej, ale nastepnego dnia mialem pociag z Guwahati do Delhi. Z checia bym pobył tam dluzej, bo naprawde bylo bardzo milo, chociaz z drugiej strony traktowano mnie troche jak niepelnosprawnego, non stop ktos sie mna opiekowal i nic nie moglem zrobic sam.
jeszcze przed wyjsciem z domu mnie nakarmiono, pyszne jedzenie, po prostu niebo w gebie. Widac ze kobiety bardzo zadowolone ze mi smakowalo, co chwile mi donosily cos nowego. Jak sie zegnalem ze wszystkimi to wszedlem do kuchni i podziekowalem żonie Prasanta za pyszne jedzenie i goscine, pierwszy raz sie usmiechnela niesmialo do mnie :)
Prasant odwiozl mnie na autobus, gdzie czekali juz ojciec z synem, ktorych tez poznalem podczas ich wizyty na Majuli. Obiecalem ze napewno wroce i wsiadlem do autobusu. Zamierzam dotrzymac słowa :)
po paru godzinach dotarlem do Guwahati, juz po zmroku. czekal na mnie Bhaskar. Rzuciłem graty w hotelu (dzieki koledze pierwszy raz znalazlem cos w sensownej cenie w tym miescie), no i wieczor w barze. 6 rano pociag do delhi. cale niemal Indie do przejechania ze wschodu na zachod. w pociagu caly dzien, noc, dzien i wieczorem bylem juz w stolicy Indii...

wtorek, 20 marca 2012

Majuli foty rozne 5



pranie sie suszy















psy odpoczywajaace na srodku drogi, nie przejete mijajacymi o doslownie 10cm samochodami












Majuli foty rozne 4

ktoregos dnia Patric (francuz o ktorym juz chyba wspominalem) powiedzial mi ze w jednej z satr bedzie odbywal sie festival, wsiedlismy na rowery i w droge. miejscowi sie strasznie dziwili, gdyz bylo do pokonania z 20km w jedna strone. zatrzymalismy sie w wiosce kolo drogi, porobic zdjecia facetom grajacym w karty, reszta potoczyla sie jak zwykle...




niebawem na droge wyszly zaciekawione kobiety i dzieci ...














"festival" okazal sie po prostu zgrupowaniem delegacji mlodziezowych z roznych stron Assamu. najwazniejszy mnich przemawial. po prawej siedzieli mezczyzni po lewej kiobiety, zaraz stamtad wyszedlem, bo wialo nuda. Patric utknal, po czasie udalo mu sie uwolnic ;)

nikt nie spodziewal sie tu dwóch bialych wielkoludów :)

zostalismy zaproszeni do domu przez przemilego mezczyzne (jak zwykle imiona mi wylecialy z glowy) zjedlismy u niego obiad, potem byla herbata i ciastka, zeszla sie cala rodzina, wszyscy TAAACY mili, bylo wprost swietnie




nasza rodzinka, porzegnanie


Majuli foty rozne 3

jezdzac po wyspie Majuli trafialem do wielu wiosek, niesamowicie goscinni ludzie, nie majacy prawie nic, a z usmiechami nie schodzacymi z twarzy. zapraszali do domow. nie raz musialem zuc orzechy betelu zawiniete w liscie i co za tym idzie pluc na czerwono szlo sie przyzwyczaic ;)

pani tka "gamose" (chusta, oznaka tozsamosci Assamu)





przerazone dziewczynka.
jak tylko sie zblizylem wpadala w paniczny placz :)












mieli ryz



mlody mnich

wyglupy z dzieciakami z wioski

w ktorejs  z wiosek dopadly mnie te dzieciaki, byly zachwycone pozowaniem do zdjec, kazde chcialo sie zobaczyc na wyswietlaczu. kupa zabawy, choc one nie rozumialy mnie a ja ich ;)