piątek, 6 stycznia 2012

znow w Indiach


W kierunku Indii
Wstalem wczesnie rano złapałem taxe na dworzec, a tam prawie mnie rozdarli miedzy dwoma autobusami do Bhairawy. Wsiadłem do tańszego o 5rupii : )  podroz miala trwac 8godzin (wdg pomocnika kierowcy) trwala 9,5godziny pewnie dlatego ze zaraz po skompletowaniu autobusu i wypelnieniu dachu wszelkimi workami z warzywami, które u nas jada ciężarówkami pojechaliśmy zmienic kolo.. Podroz upłynęła mi na śnie. Na siedzeniu kolo mnie może 17letnia dziewczyna spala z glowa na moim ramieniu.  Potem ww dziewczyna pokierowala mnie jak mam jechac na granice i zegnaj wyluzowany Nepalu!! Witajnie nieokiełznane i zawsze zaskakujace Indie!! Formalności i od razu jakis koles mnie przejal. Powiedziałem mu ze chce do ubikacji zaprowadzil mnie do jakiejs ciemnej ulicy i przybytku w którym poczułem Indie nozdrzami : ) Koles chciał oczywiście mnie naciac na kase żebym jechal taxi do Gorakhpuru (skad miałem pociag dalej)  ściemniał ze autobus jedzie 4godziny i nie zdaze naa pociag, jechal 2godz i 20minut.

welcome to India :)



Gorakhpur, czyli za co kocham Indie ; )
Wysiadlem z autobusu kolo stacji kolejowej przed 21, miałem jeszcze ponad 2h do nocnego pociągu do Varanasi. Miasto tętniło zyciem. Wszelkie pojazdy przesuwaly się w kazda strone. Muzyka piszczala wysokimi tonami z nieznanego kierunku. Ludzie bladzili jakby bez celu. Rikszarze na swoich zdezelowanych rowerach w obszarpanych strzepach ubran pluli betelem. Ostre zapachy dochodzily do moich nozdrzy ze wszystkich stron. Z jednej smażone wprost na ulicy potrawy. Z drugiej ostry zapach amoniaku z rynsztoku do którego wypróżniali się mężczyźni.
Podczas moich wcześniejszych podrozy do Indii spędziłem w tym kraju ponad 5miesiecy, myślałem ze nie dam się zaskoczyc. A jednak, po spokojnym Nepalu Gorakhpur to istne jego przeciwieństwo!! Indie w pigułce! Wszedłem na stracje a tam dosłownie wszedzie spali ludzie, trzeba było uważać żeby nie zdeptac kogos..  Załadowałem się do sleepera, na gorne kojo, nastawiłem budzik i spac. Pociag był spóźniony tylko ok. 3godziny..

Varanasi
Uczepil się mnie facio maly ze mi pomoze znaleźć hotel, ok.. ale wiecej było łażenia niż czegokolwiek innego wiec go spławiłem, tak mi się przynajmniej wydawalo. Odnalazłem guest house w którym nocowalem kiedys, a który bardzo dobrze wspominałem, Swastik ; ) i jak dobilem targu z właścicielem pokazal się facecik co mnie prowadzil wczesniej ( liczyl na prowizje ze niby on mnie tam przyprowadzil, tak to dziala w Indiach) pogoniłem go, az przestal utykac ; ) hotelik miesci się zaraz u wejścia do labiryntu uliczek i niee musialem bladzic, a mam slaba orientacje i tendencje do gubienia się..
Wieczorem byłem umowiony z Mariuszem którego poznałem na forum travelbit.pl. Wiadomo jak się dwoch polakow spotka na drugim koncu swiata to trza to uczcic. Wspomniałem ze widziallem kiedys program o Aghori Baba czyli kolesiach którzy jedza niedopalone zwloki gdzies kolo Varanasi. Wpadliśmy na pomysl ze ich poszukamy. Dopiliśmy rum i w droge ; ) łaziliśmy wśród stosow z palącymi się cialami, których w nocy jest o wiele wiecej. Zapach grilla. Zupełnie inny klimat niż w dzien. Próbowaliśmy zasięgnąć info od kolesi obsługujących stosy, dostawaliśmy jakies sprzeczne info. Poszliśmy wzdłuż Ghatowi, ale po czasie uznaliśmy to za bezcelowe i zawróciliśmy. Miejsca w dzien wypelnione ludzmi teraz swiecily zupelna pustka, niezły kontrast. Poszlismy spac, ktos nam wczesniej powiedział żebyśmy o 6 przyszli. Po 5 już szwedalismy się po okolicy ghatu kremacyjnego. Nieestety7 poszukiwania spełzły na niczym. Potem jak już sam szedłem rozmawiałem z jakims mezczyzna który mowil ze Aghori Baba ciezko teraz spotkac, ze jest to prawie niemożliwe, bo niewielu ich zostalo, jeśli wogule jacys.. Ciekawie było zobaczyc Manikarnika Ghat w nocy.. Z Mariuszem spędziłem kilka dni, po czym on pojechal w swoja strone (pozdrówka Kolego : ))

kilka fotek z nad Gangesu:
Good Baba

facet lepi placki nad rzeka, czyli niepotrzebna stolnica..

masażyści odpoczywaja

A ja musialem zrobic to czego nie lubie, zakupy, tyle czasu to pochlania, te targi.. Miałem kupic jakies szmaty, nie udalo się, wydawaly mi się za drogie. Kupilem rzezby z marmuru, których nie miałem w planie.. Jak zwykle… potem chciałem wyczaic gdzie jest poczta i jak wysłać paczke itp.. Wypytywałem ludzi, znalazłem poczte, ale się okazalo ze paczke mogę wysłać tylko z głównego oddzialu. Jakis chlopek dziwny powiedział ze mnie zaprowadzi, węszyłem w tym podstep, ze podliczy mnie potem niezle, jak tu maja w zwyczaju. Szliśmy, potem wzięliśmy riksze. Na poczcie wszystkiego się dowiedział, potem wsadzil mnie w riksze, wytargowal cene i popatrzyl na mnie caly czerwony. Pomyślałem “oho, teraz się zacznie” a ten zmieszany zapytal czy mogę mu dac 10rupii (68groszy) na riksze bo stad ma do domu daleko. Jak mu dawalem te 10rupii dziękując za pomoc, ten jeszcze przepraszal ze nie powinien nic ode mnie brac. I to było w Varanasi!! Nastepnego dnia spakowałem pudlo i na poczcie byłem 16.10, kolo w okienku powiedział mi ze do 16 czynne, ale inny powiedział żebym poszedł szybko zszyc naprzeciw. Tak zszyc. Naprzeciw poczty urzęduje w pokoiku facio co paczke zawija w plotno które zaszywa, a na szwach stawia pieczecie, tak jak u nas dawniej się stawialo na listach, żeby nikt postronny nie czytal. Wróciłem na poczte, z ktorej zamknieciem czekali na mnie, dzieki mojemu nowemu koledze, który był tam kims waznym chyba. Mily koles, wszystko załatwił za mnie, dostalem kwit, zapłaciłem, podziękowałem i pożegnałem się...

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. tak ;) tzn napisalem posta nowego, ale cos nie moglem zamiescic zdjec, nie wiem czemu, korzystanie z netu w Indiach bywa zaskakujace.. jak tylko naprawi sie dodawanie fotek bedzie update bloga :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. no doszla i to szybciej niz mowili, z tym ze wyslalem w niej nieopatrznie sporo takich malych kamiennych rzezb, ktore przybyly w okruchach :(

      Usuń