wtorek, 22 stycznia 2013

2. Assam. swieta w Tezpurze. chwila w Jorhacie



w Guwahati rozdzielilismy sie z Kaska i Andrzejem. Ja pojechalem do Dhekjajuli do Prasantem, a znajomi prosto do Tezpuru, gdzie mielismy sie pozniej spotkac.
Prasant jak zwykle przywital mnie dobrze: skierowalismy swe kroki do speluny ;) potem kupil mi lisc z orzeszkiem betelu po ktorym pluje  sie na czerwono i ktory odswierza oddech alkoholowy ;) jak zwykle nie pozwolil za nic placic. nastepnie poszlismy do niego do domu, tam akurat byl zjazd rodzinny wiec zostalem usadzony na srodku ogrodu, miedzy wujkami, ciotkami i wszystkimi kuzynami i odpowiadalem na pytania ;) \
dalem Meghnie, 5letniej corce Prasanta przywieziona z Polski lalke w bialej sukni slubnej, nie przypuszczalem ze az tak sie spodoba. najlepsze bylo to ze nie rozpakowala jej z przezroczystego pudelka (pewnie rodzice zabronili zeby sie nie zniszczyla ;)) wieczor spedzilismy w biurze przyjaciela mojego gospodarza, sikha wraz z jego kuzynem i bratem, nie jedna flaszka whisky pekla ;) potem z jednym z sikhow jezdzilem na motorze, royal enfield, to jest maszyna!! chcial zebym sproobowal poprowadzic, ale moze nastepnym razem, na trzezwo ;) kolo 23 poszlismy do Prasanta. nie moge do tego przywyknac i chyba nigdy mi sie to nie uda, zeby jesc tak obfita kolacje jak to sie w Indiach praktykuje. zona Prasanta, tym razem bardzo mila dla mnie, nawet sie usmiechala niesmialo, podala mi fure ryzu z roznymi sosami, wszystko przepyszne po prostu, ale nie moglem o tej porze wcisnac zbyt wiele. pochlonalem tyle ile potrafilem, potem probowalem podziekowac gospodyni i przeprosic ze nie zjadlem wszystkiego.\par

a nastepniego dnia pojechalem do Tezpuru, z dworca odebral mnie Purna (ktorego poznalem niespelna rok wczesniej) i zawiozl do hotelu gdzie czekali znajomi.

a to byla wigilja. Kaska przywiozla barszcz czerwony, zamiast uszek bylo momo, zamiast siana kawalek obszczanej trawy ;) ale bylo milo.


nasz wigilijny stol


wieczorem poszlismy na "ichniejsza pasterke" a z nami Ali, muzulmmanin, bardzo niski, pracujacy w naszym hoteliku zawsze wesoly, powiedzial ze itak chcial pojsc do kosciola bo jego zona jest chrzescijanka, ja mysle ze zrobil to bo my szlismy i sie o nas po prostu troszczyl. to byl przeboj! potem w kosciele spiewal z kartki, przyjal komunie :)\

tuz za brama kosciola potracilo mnie auto, moze to jakis znak?? :)
msza niby jak msza, ale z elementami dziwnymi, chocby muzyka inna. zbieraniie na tace, na kiju bambusowym koles mial miech i nie musial miedzy llawkami chodzic, tylko podstawial ludziom i kto chhcial ten wrzocal. pozniej podchodzily kobiety z ofiara w postaci owocow itp.













najdziwniejsze, najzabawniejsze dla mnie bylo calowanie gipsowej figurki malego Jezusa, tez oczywiscie wzialem w tym udzial ;)

calowanie gipsowego Jezusa :)


na zakonczenie calej imprezy ludzie bawili sie pod kosciolem, pierwszy raz widzialem tanczace zakonnice :)










w Boze Narodzenie, odwiedzilismy kilka miejsc. ja z Purna na motorze, znajomi rikszza. fajny jest ten Tezpur, super ludzie, nie za duze miasto i najpiekniejszee kobiety w Indiach ;)




kram z ulicznym zarciem



dla kazdego boga jest miejsce




Purna jest bratem zony Prasanta i ta ostatnia wraz z corka tez przyjechaly do Tezpuru. calkiem spory dom. ugoszczono nas. jak zwykle herbata, slodkosci i samosy, to nic ze chwile wczesniej jedlismy ;) zobaczylem na polce, ze Meghna przywiozla lalke ode mnie, wciaz nie rozpakowana :) zona Prasanta jakby dostala skrzydel w swoim rodzinnym domu. aha, tym razem przywiozlem maly album ze zdjeciami, rodziny, pracy, miasta, zimy (poprzednio wiele osob bylo ciekawych, wiec uznalem ze ta forma bedzie najlepsza) najpierw pokazalem go Prasantowi tlumaczac co jest co, potem w jego domu on pokazal go zonie tlumaczac, ta ostatnia pokazywala go swojej rodzinie tlumaczac, ciekawe co w takim gluchym telefonie pomieszano ;)

w Boze Narodzenie przyjechal tez Prasant do Tezpuru, wiec kazdy wieczor spedzal u nas w pokoju.
i znow rozdielilem sie z Kaska i Andrzejem, oni pojechalii do Jorhatu gdzie mieli na mnie czekac, a ja zostalem.
pozniej w drodze do Jorhatu w okolicach parku Khaziranga widzialem z autobusu jedno-rogiego nosorozca :)

a Jorhat to juz wieksze miasto. szwedajac sie po przedmiesciach trafilem do warsztatu rzezbiarskiego a stamtad na jakies podworko, gdzzie byli wszyscy naajebani, oprocz chyba dzieci :)
ostatnie zakupy przed wyspa Majuli. pamietalem ze nie ma tam chocby antyperspirantu, a o papier toaletowy trudno :)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz