tytul mowi wszystko ;) wypozyczenie nie stanowi problemu. Monjit pożyczał mi rower za darmo, a po przeprowadzce do satry wypożyczyłem od mnichow, za dokladnie rownowartosc 1$ dziennie, oddalem go tuz przed wyjazdem z wyspy, gdyz sluzyl mi dzien i noc, w najróżniejszym terenie. nie spodziewajcie sie tutaj jakiegos wypasionego gorala :) te wehikuly mozna porownac do "ukrainy" dziadka z wielkimi kolami i zapomnijcie o przerzutkach. ale jak by nie krecic nosem, sprawdza sie znakomicie, nie narzekałem nawet po pierwszym dniu, po tym jak zrobilem ok 40km.
rower jest najlepszym IMO sposobem zobaczenia Majuli. moze jedynie pieszo by bylo ciekawiej, ale to się wiąże z masa czasu ;) nie jestem uzależnieni od żadnego środka transportu, drogi są.. jakie są ;) ale da się. dzięki tej formie transportu dotarłem do naprawdę ciekawych ludzi, do ktorych bym sie nie dostal w inny sposob. poznalem wiele wiosek plemienia Mishingow. może banal, ale po czasie mialem taka "taktyke": jechalem sobie, a jak ktoras wioska mi sie spodobala, prowadzilem rower, fotografujac cokolwiek, zawsze nawiazywalem znajomosci, zawsze ktos mnie zawolal do swojego domu, masa dzieciakow za mna biegla, usmiechy z kazdej strony, niesamowite!!
rower jest takze najpopularniejsza i najtansza forma transportu wsrod mieszkancow wyspy. pytalem i nowy kosztuje ok 180zl (bez targowania, wiec pewnie mozna taniej)
nie wiem czemu (moze mi sie po prostu rzucalo to w oczy :)) ale najczesciej na rowerach mozna zobaczyc dziewczyny wracajace, badz jadace do szkoly, szczegolnie rano i po poludniu, wszystkie zawsze usmiechniete
czesto, mieszkajac juz w satrze, wracalem do niej grubo po zmroku i ciesze sie ze jeszcze zyje, bo jezdzenie po tamtejszych drogach po ciemku to niezly wyczyn, przynajmniej na poczatku. ciemno jak w dupie, mijajace ciezarowki wzbijaja tumany oslepiajacego kurzu, a dziury w drodze nie pomagaja..
koza cos tam znalazla smacznego w moim rowerze |
rower jest najlepszym IMO sposobem zobaczenia Majuli. moze jedynie pieszo by bylo ciekawiej, ale to się wiąże z masa czasu ;) nie jestem uzależnieni od żadnego środka transportu, drogi są.. jakie są ;) ale da się. dzięki tej formie transportu dotarłem do naprawdę ciekawych ludzi, do ktorych bym sie nie dostal w inny sposob. poznalem wiele wiosek plemienia Mishingow. może banal, ale po czasie mialem taka "taktyke": jechalem sobie, a jak ktoras wioska mi sie spodobala, prowadzilem rower, fotografujac cokolwiek, zawsze nawiazywalem znajomosci, zawsze ktos mnie zawolal do swojego domu, masa dzieciakow za mna biegla, usmiechy z kazdej strony, niesamowite!!
rower jest takze najpopularniejsza i najtansza forma transportu wsrod mieszkancow wyspy. pytalem i nowy kosztuje ok 180zl (bez targowania, wiec pewnie mozna taniej)
nie wiem czemu (moze mi sie po prostu rzucalo to w oczy :)) ale najczesciej na rowerach mozna zobaczyc dziewczyny wracajace, badz jadace do szkoly, szczegolnie rano i po poludniu, wszystkie zawsze usmiechniete
w warsztacie. chlapacze, zaklada sie to na dol tylnego blotnika, a w indiach wszystko musi byc podane finezyjnie :) |
czesto, mieszkajac juz w satrze, wracalem do niej grubo po zmroku i ciesze sie ze jeszcze zyje, bo jezdzenie po tamtejszych drogach po ciemku to niezly wyczyn, przynajmniej na poczatku. ciemno jak w dupie, mijajace ciezarowki wzbijaja tumany oslepiajacego kurzu, a dziury w drodze nie pomagaja..