poniedziałek, 13 lutego 2012

wesele u Mishing'ow

Monjit, opiekujący się chatkami w których mieszkaliśmy zaproponował żebyśmy pojechali na wesele w jego rodzinie. miała być to impreza plemienia Mishing, zamieszkującego pólnocno-wschodnie Indie, a najwiejksze jego skupisko jest na wyspie Majuli własnie i wokoło niej.
Lukasz nam się rozchorował wiec pojechaliśmy tylko ja i Krysia. było tak jak się spodziewaliśmy, świetnie!! tańczyły tylko starsze panie. góry żarcia w każdym mięso, chyba to ze nie jem mięsa  było wybawieniem dla mnie, bo za smakołyk tutaj uchodzi tłuszcz ze świni, Krysia się nieźle krzywiła :)
wszyscy niezmiernie mili i gościnni tylko ciężko się było dogadać.
lalo się piwo ryżowe, biała bądź ciemna odmiana, niskoprocentowy trunek, na mój gust więcej niż 8% alk toto nie miało i bardziej przypominało wino, ciężko się było by tym sponiewierać, wypiłem tego sporo, bo ciągle ktoś mi dolewał, białe jest dobre, ciemne przypomina tanie wino. tak na lekki humorek, choć widziałem kilku pacjentów niezle wstawionych, w tym kilka starszych kobiet :) para młoda była jakby dodatkiem do calej imprezki, siedzieli przestraszeni cicho, aż mi ich zal było. aha wszystko trwało od rana do południa. wieczorem byla jeszcze podobno konkretna popijawa, ale my już na nią nie wróciliśmy

przygotowywanie zarcia

a tu przygotowywanie piwa ryzowego

jak widac nikt glodny nie poszedl do domu












cos podobnego jak u nas na weselach, targowanie sie, tyle ze tutaj betel

fotografowalem i bylem fotografowany :)

tanczace kobiety, a za nimi pan mlody







mloda para

para mloda

jeszcze tylko poklon i...

..mozna spadac



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz