wtorek, 7 lutego 2012

Sivsagar, czyli witamy w Assamie!!

pech chciał ze mój minibus z "Nagalandu do Assamu" popsuł się po drodze. zastanawiało mnie zdziwienie kierowcy, który coś tam próbował reperować. niskie zawieszenie tego auta na tej dziurze z fragmentami drogi zrobiło swoje. zapakowaliśmy się z reszta pasażerów do przejeżdżającej ciężarówki, nie pytajcie mnie jak w kabinie zmieściło się 9 osób plus bagaże.. 
wjeżdżając do Assamu nagła zmiana krajobrazu, robi się soczyście zielono i wszędzie pola herbaciane, na lekko pofalowanej powierzchni (inaczej niż jak widziałem kiedyś w Darjeeling czy Munarze, gdzie herbata rosła na wzgórzach) zmienił się tez wygląd ludzi na typowo hinduski, a stroje kobiet z "europejskich" w sari..
kierowca ciężarówki wysadził mnie na drodze przecinającej bezkres pól herbacianych coś mi tłumaczył w hindi i pokazał żeby iść przed siebie, to poszedłem :) spacer upłynął szybko na podziwianiu widoków, doszedłem do jakiegoś miasteczka skąd złapałem autobus, wszyscy tu są niezwykle mili i troskliwi.. 
po kilku godzinach dojechałem do Sivsagaru i znalazłem metę kolo dworca. po Nagalandzie, gdzie życie zamierało wraz z nadejściem zmroku bylem zachwycony łażeniem wieczorem po mieście, tak trafiłem przez przypadek do świątyni Shivadoul do której przyciągnęła mnie grana tam muzyka. okazało się ze trafiłem na festival. od razu ktoś mnie zaprowadził za kulisy, gdzie przygotowywali się tancerze/aktorzy do odegrania dramy. tu muszę wspomnieć ze Assam jest znany z tego rodzaju "przedstawień" połączenie tańca, śpiewu, granej na żywo muzyki, recytacji, pantomimy. wszystkie role odgywaja mężczyźni. odtwarzaja historie ze świętych ksiąg..
jako jedyny biały mogłem wchodzić gdzie chciałem, najlepsze miejsce było kolo akustyków, od razu ktoś mi krzesło przyniósł :)

przygotowania za kulisami:



 i na scenie:

czlowiek-labedz ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz