środa, 21 marca 2012

z Majuli z przystankami do Delhi


kiedy szedlem z satry na autobus rzegnali mnie wszyscy, poczawszy od sklepikarzy u ktorych robilem codzien zakupy, konczac na mechaniku z ktorym kiedys zamienilem ze 2zdania, ten zaprosil mnie na szklaneczke whiski :) zatloczonym promem ktory szczesliwie i tym razem nie zatonął dotarlem na staly lad, kolejny autobus i znalazlem sie w Jorhacie, gdzie planowalem spedzic noc. zatrzymalem sie podobno w najlepszym hotelu w miescie :) 35zl za noc, gdzie recepcjonista silil sie na brytyjski akcent, typu kilo kluskow w paszczy. tu budzilem juz ekstremalne zdziwienie jarajac na balkonie bidi (najtansze szlugi bez filtra dla najbiedniejszej biedoty, zrobione z liscia).


uliczny sprzedawca chilly i czosnku

w autorikszy

duma :)


rano nastepnego dnia zlapalem autobus do Tezpuru gdzie mial na mnie czekac Prasant, ktorego poznalem pare tygodni wczesniej na wyspie, sie skumplowalismy i zapraszal mnie do siebie do domu. autobus sie zatrzymal gdzies, powiedzieli mi ze to tu, to wysaidlem, zaraz kolo mnie sie zrobilo zbiegowisko, jacys faceci nabili chillium i czestowali :). okazalo sie ze jestem gdzie indziej, wziaalem riksze i dotarlem spozniony niezle,Prassant (wlasciiciel busa) czekal na mnie i nie zdawalem sobie sprawy ze jest z pasazerami, ale wszyscy wydawali sie byc zadowoleni. Tak w milej atmosferze dotarlem do Dhekajuli, wszyscy naokolo zdziwieni, dowiedzialem sie ze nie pamietaja by do ich miasteczka zawital kiedykolwiek jakis bialy. wstapilismy do knajpy. Prasant zaproponowal wódkee z woda, powiedzialem ze wole czysta (ciezko wytlumaczyc czemu nie chce pic wody, wiec wole mowic ze po prostu tak wole, tak lubie) i dostalem wódke z lodem (z wody niewiadomego pochodzenia :)) i kurde. najlepsza paneer masala w zyciu, po prostu pyszna!
Dotarliśmy do domu, poznalem  cala rodzine. Corka  Prasanta, 3,5letnia Meghna, najswietniejsze dziecko swiata, totalnie inteligentna, nie opuszczala mnie na krok, zawsze zadowolona, tlumaczyla mi cos po ichniemu, pokazywala.


Meghna

Okazało sie ze idziemy zaraz na wesele :). wczesniej pojechalismy na motorze do sikha, kolegi mojego gospodarza. produkuje on czesci do fabryk herbaty. co chwila z Prasantenm jechalismy do baru na wóde z woda sodowa. na wesele dotarlismy juz gotowi, tzn on, bo hindusi jak juz wspominalem maja slabiutkie glowki. Wszyscy zadowoleni... oprocz żony mojego kumpla, ktora jak sie dowiedzialem nie lubi jak on pije. Patrzyla na mnie jak na winowajce, dziwnie sie czulem, ale Prasant zapewnial ze wszystko ok.
Wesele nudnawe, nic sie nie dzialo, na szczescie co chwila chodzilismy do pobliskiej knajpy, bo na imprezie prohibicja. Panna mloda siedziala i pozowala do zdjec. Pana mlodego przedstawiono mi pod budynkiem, hmm nie wygladal na szczesliwego...
Nastepnego ranka  pokazano mi okolice. Bylem u jakiejs rodziny w domu na wsi, pokazywali mi koguty, ktore biora udzial w walkach :) bylismy tez z Prasantem w kilku knajpach, wszyscy super mili.
Chcieli zebym zostal dluzej, ale nastepnego dnia mialem pociag z Guwahati do Delhi. Z checia bym pobył tam dluzej, bo naprawde bylo bardzo milo, chociaz z drugiej strony traktowano mnie troche jak niepelnosprawnego, non stop ktos sie mna opiekowal i nic nie moglem zrobic sam.
jeszcze przed wyjsciem z domu mnie nakarmiono, pyszne jedzenie, po prostu niebo w gebie. Widac ze kobiety bardzo zadowolone ze mi smakowalo, co chwile mi donosily cos nowego. Jak sie zegnalem ze wszystkimi to wszedlem do kuchni i podziekowalem żonie Prasanta za pyszne jedzenie i goscine, pierwszy raz sie usmiechnela niesmialo do mnie :)
Prasant odwiozl mnie na autobus, gdzie czekali juz ojciec z synem, ktorych tez poznalem podczas ich wizyty na Majuli. Obiecalem ze napewno wroce i wsiadlem do autobusu. Zamierzam dotrzymac słowa :)
po paru godzinach dotarlem do Guwahati, juz po zmroku. czekal na mnie Bhaskar. Rzuciłem graty w hotelu (dzieki koledze pierwszy raz znalazlem cos w sensownej cenie w tym miescie), no i wieczor w barze. 6 rano pociag do delhi. cale niemal Indie do przejechania ze wschodu na zachod. w pociagu caly dzien, noc, dzien i wieczorem bylem juz w stolicy Indii...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz